sobota, 31 stycznia 2009

Bratnie pozdrowienia dla towarzysza arcybiskupa

Episkopat Polski wyemitował wczoraj następujący list:

Jego Świątobliwość
Arcybiskup Cyryl
Patriarcha Moskwy i Wszechrusi
Moskwa

Serdecznie gratulujemy Waszej Świątobliwości wyboru na Patriarchę Moskwy i Wszechrusi, świadczącego o zaufaniu i nadziei Kościoła Prawosławnego w Rosji wobec Osoby Waszej Świątobliwości. Głosowanie VI Soboru Lokalnego Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego odbyło się w cerkwi Chrystusa Zbawiciela, odbudowanej po zburzeniu w ciężkich czasach prześladowań. To miejsce i ta świątynia mają znaczenie symboliczne – odbudowywanej wiary w Jezusa Chrystusa.

Wyrażamy nadzieję na dobre owoce ofiarnej służby Waszej Świątobliwości i na przyjazny dialog katolicko-prawosławny, który stale zbliżałby nas do upragnionej jedności wszystkich chrześcijan. To o nią modlił się nasz Pan Jezus Chrystus w Wieczerniku: „Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś”. (J 17, 23)

Życzymy serdecznie pomyślności w pracy duszpasterskiej, zwłaszcza nad pogłębieniem wiary w rodzinach.

Prosimy o światło Ducha Świętego w patriarszej posłudze. Zapewniamy o modlitwie, zwłaszcza w niedzielę 1 lutego, w dniu rozpoczęcia posługi Patriarchy Moskwy i Wszechrusi.

Z wyrazami bratnich pozdrowień

† Józef Michalik
Metropolita Przemyski
Przewodniczący KEP

† Stanisław Gądecki
Zastępca Przewodniczącego KEP

† Stanisław Budzik
Sekretarz Generalny KEP


Przypomnijmy, że katoliccy biskupi zwracają się w ten sposób do schizmatyckiego "patriarchy Moskwy i Wszechrusi", prawosławnego herezjarchy, abp Włodzimierza Michajłowicza Gundiajewa (ksywa: Cyryl), wieloletniego oficera KGB o kryptonimie Michajłow, który stał na czele komórki w Cerkwi Prawosławnej, zajmującej się (za zgodą władz Rosji) w latach 1994-1996 bezcłowym sprowadzaniem z zagranicy, a następnie dystrybucją na terenie Federacji Rosyjskiej papierosów, gorzały, samochodów i innych towarów akcyzowych. Rzekomo "w celu podreperowania budżetu Cerkwi Prawosławnej". Jak wiemy, Rosja jest i zawsze była państwem prawa, mafii żadnej tam nie ma i nigdy nie było więc tow. Gundiajew jest czysty jak łza i poza wszelkimi podejrzeniami.

Ciekawe, czy nasi biskupi tak sami od siebie czapkują "Jego Świątobliwości" (na czym polega świątobliwość tego herezjarchy)? Ciekawe dlaczego nie modlą się o jego nawrócenie do Kościoła katolickiego, od którego odpadł po przyjęciu Chrztu? I jeszcze ta "prośba o światło Ducha Świętego w patriarszej posłudze" - znaczy Duch Święty ma pomagać schizmatykom w nauczaniu wiernych, że "Rimskij Papa" nie jest Głową Kościoła Chrystusowego? Czy w seminariach wykłada się jeszcze logikę?

środa, 28 stycznia 2009

Czyżby kolejny "dogmat" posoborowy?

Jak donosi La Croix, Abp Maurycy Gardès, metropolita Auch i przewodniczący Komisji ds. Dialogu Żydowsko-Chrzecijańskiego nie może ukryć swego zdumienia [po wypowiedziach Bpa Williamsona negujących powszechnie przyjętą skalę Holokaustu Żydów]: Te stwierdzenia przeczą wszystkiemu, co zostało wypracowane po Soborze w stosunkach z naszymi braćmi Żydami. Nie można być chrześcijaninem jesli neguje się zagładę 6 milionów Żydów. Nasi żydowscy przyjaciele mogą się czuć zażenowani decyzją Koscioła który akceptuje w swoim gronie biskupa, który broni tez negacjonistycznych. Jakie postawiono mu wymagania? Jakie warunki? Nie mam pojęcia! Zadziwiające jest, że do dekretu nie dołączono wyraźnego oświadczenia precyzującego warunki [na jakich odbyło się zniesienie ekskomuniki]

Czekamy na kolejne doniesienia o nowych dogmatach Kościołała posoborowego. Rewolucja trwa!

wtorek, 27 stycznia 2009

Czy episkopat szwajcarski składa się z samych rabinów?

Z oświadczenia Konferencji Episkopatu Szwajcarii:

Nous, évêques suisses, attendons qu’au cours des discussions préalables au rétablissement de la communion et à la levée des suspensions, les quatre évêques de la fraternité déclarent de manière crédible qu’ils acceptent le Concile Vatican II et en particulier la déclaration «Nostra Aetate» et qu’ils adoptent une attitude positive envers le judaïsme.


My, biskupi szwajcarscy, oczekujemy by w trakcie dyskusji poprzedzających przywrócenie łączności i zdjęcie suspensy, czterej biskupi Bractwa zadeklarowali w sposób wiarygodny, ze przyjmują Sobór Watykański II, a w szczególności deklarację «Nostra Aetate» i zajęli pozytywną postawę wobec judaizmu

Czyżby Kościół posoborowy ogłosił jakiś nowy dogmat, a my - czyżbyśmy coś przeoczyli? Czyżby rabini z Helweckiej Konferencji Episkopatu posiadali władzę nad Stolicą Apostolską?

Judaizm = religia miłości?

Jak donosi portal interia.pl, izraelski rabinat polowy apelował w toku działań wojska w Strefie Gazy o bezwzględność i brak litości wobec wroga - poinformował dziennik "Haarec". Dziennik na swej stronie internetowej cytuje fragmenty broszury, wydanej przez rabinat a także materiałów poszczególnych rabinów, rozdawanych walczącym żołnierzom. Zdaniem dziennika, materiały te odzwierciedlają "ton nacjonalistycznej propagandy", można je uznać za "rasistowskie" a także mogą być interpretowane jako "wezwanie do podważania prawa międzynarodowego w kwestii traktowania cywilów na terenach wroga". "Haarec" cytuje fragmenty broszury, którą uzyskał od izraelskich obrońców praw człowieka z grupy "Przełamać milczenie", badającej zachowanie żołnierzy izraelskich w Strefie Gazy. Jak pisze dziennik, w publikacjach, wręczanych żołnierzom, rabinat apelował, by nie mieli litości dla wroga, Palestyńczyków porównywał do Filistynów oraz przypominał, iż ani piędź ziemi Izraela nie powinna należeć do wroga, a wszelkie enklawy czy strefy autonomiczne dowodzą jedynie słabości narodowej Izraela.

Może w przyszłym roku do kalendarza imprez kościelnych dołączy Dzień Mafii? W końcu metody działania podobne...

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Taize - nadchodzi otrzeźwienie?

W Przewodniku Katolickim znaleźliśmy ciekawe "świadectwo" młodej, postępowej teolożki:

Spotkania Taizé, z założenia ekumeniczne, opierają się głównie na modlitwie kanonami, i tak właśnie było przez kolejne dni w Brukseli. W noworoczny poranek, uświadomieni przez miejscowych co do godziny odprawiania w parafii Mszy św., ruszyliśmy do kościoła. Przyznaję, ruszyłam odrobinę zbyt późno, więc kiedy weszłam do środka, wszystkie miejsca były już zajęte. Przysiadłam więc w bocznej nawie na schodach – i czekałam na rozpoczęcie Eucharystii.

Grupa młodych śpiewała kanon za kanonem. Między kanonami różne głosy wtrącały pojedyncze zdania modlitwy w różnych językach. I choć upływały kolejne minuty, nie czułam niepokoju – ot, skoro to spotkanie Taizé, widocznie postanowiono przed Mszą odprawić poranną modlitwę, jak każdego dnia.

Pierwszy znak zapytania pojawił się w mojej głowie, gdy w prezbiterium mignęło mi coś różowego. Wstałam zobaczyć, cóż to takiego. Różowe okazało się być bujną fryzurą kobiety w albie i koloratce. Obok krzątała się druga kobieta, ciut mniej ekscentryczna. Pomiędzy nimi ksiądz wyciągał ręce nad kielichem w geście konsekracji. Za chwilę cała trójka wyszła do zebranych w kościele ludzi, żeby udzielać Komunii św.

Język flamandzki językiem flamandzkim, ale jeśli człowiek uczestniczy we Mszy św. od zgoła trzydziestu lat, to rozpozna ją nawet wtedy, jeśli odprawiać ją będzie ksiądz z Korei. I nie ma możliwości, żeby aż do samej Komunii św. nie zorientować się, że to Eucharystia – nawet siedząc za filarem.

Różowowłosa kobieta-ksiądz ponoć była anglikanką. Ksiądz wyciągający dłonie nad kielichem – miejscowy, katolicki. Ryt – raczej żaden, ustalony przed wyjściem z zakrystii: nie przypominał niczego, co gorączkowo przeglądałam po powrocie do domu. Żadnego dialogu celebransa (celebranski?) z wiernymi, modlitwy eucharystycznej, rolę główną grali gitarzyści, z ołtarza z rzadka padało tylko pojedyncze słowo.

Idea szczytna: noworoczne nabożeństwo. Tyle że ludzkie, na własną rękę. Tyle że to pseudoekumenizm, poświęcający prawdę na ołtarzu chwilowego złudzenia wspólnoty. Ile to warte? Cisną się na usta pytania: dlaczego wspólna Komunia, dlaczego nikt prócz Polaków i Włochów już się temu nie dziwił, dlaczego nawet pobożna polska młodzież po owym dziwnym nabożeństwie poczuła się zwolniona ze świątecznego obowiązku Mszy św., choć dotarcie na nią nie było żadnym problem? Ile wiemy o ekumenizmie i jego granicach?

Może odpowiemy na pytania pani Moniki?
1) Wspólna "komunia" nikogo już nie dziwi, bo większość dzisiejszych "katolików" faszerowana "katolicyzmem bez kalorii" nie ma bladego pojęcia w co i w Kogo wierzy, a Komunia święta na rękę skutecznie uświadamia im, że dostają do ręki tylko zwykły chleb.
2) "Pobożna" polska młodzież, jak wynika z badań prof. Baniaka z UAM w Poznaniu, nie potrafi się modlić, albo nawet nie modli się wcale. Połowa gimnazjalistów nie zna nawet podstawowych modlitw, a 95% nie akceptuje nauki Kościoła o płciowości i małżeństwie. Jakże tu wymagać od nich znajomości Przykazań Bożych czy Kościelnych?
3) Granice "ekumenizmu"? Wszak poprzedni "wielki" pontyfikat pokazał nam (a zwłaszcza duchowieństwu), że pseudoekumeniczne szaleństwo zna jedną granicę. Granicą tą jest rok Pański 1962. Kto się doń cofnie, zostaje napiętnowany etykietką "trędowatego tradycjonalisty".

Wywiad z Bp Fellayem

Le Temps : Wedłlug niektórych obserwatorów decyzja papieża może wywołać podziały w łonie Bractwa. Podobno wszyscy księża i wierni nie są gotowi na jedność ?

Bp Bernard Fellay : Nie obawiam się tego. Tu czy tam może trafić się jakiś inny głos, ale zapał z jakim wierni odmawiali różaniec w intencji zniesienia ekskomuniki świadczy dobitnie o naszej jedności : 1 700 000 różańców w ciągu dwóch i pół miesiąca.

- W liscie do wiernych z 24 stycznia wyraża ksiądz biskup życzenie zbadania wraz z Rzymem przyczyn "bezprecedensowego kryzysu, wstrząsającego dziś Kościołem". Jakie są tego przyczyny ?

W głównych zarysach: przyczyną kryzysu jest nowe podejście do świata i nowa wizja człowieka tzn. antropocentryzm polegający na wywyższeniu człowieka i zapomnieniu o Bogu. Nowocześni filozofowie i ich mniej precyzyjny język wniosły do teologii zamieszanie.

- Czy Sobór Watykański II tez jest odpowiedzialny za kryzys w Kościele ?

Nie wszystko pochodzi od Kościoła. Prawdą jest jednak, że odrzucamy część nauczania Soboru. Sam Benedykt XVI potępił tych, którzy odwołują się do "ducha Soboru", by domagać się ewolucji Kościoła, zrywającej z jego przeszłością.

- Centralnymi zagadnieniami waszej krytyki wobec Vaticanum II są ekumenizm i wolność religijna.

Dążenie do jedności wszystkich w Mistycznym Ciele Kościoła jest naszym najdroższym pragnieniem. Jednak stosowana metoda jest nieadekwatna. Dziś tak bardzo kładzie się nacisk na te punkty, które nas łączą z innymi wyznaniami chrześcijańskimi, że zapomina się o tych, które nas dzielą. Uważamy, że ci którzy porzucili Kościół katolicki, tzn. prawosławni i protestanci, powinni doń wrócić. Pojmujemy ekumenizm jako powrót do jedności w Prawdzie.

Jesli chodzi o wolność religijną, to należy rozróżnić dwa zagadnienia : wolność religijną jednostki i stosunki Państwo-Kościół. Wolność religijna zakłada wolność sumienia. Zgadzamy się z faktem, że nie można nikogo przymuszać do przyjęcia danej religii. Natomiast nasza refleksja nad stosunkami Państwo-Kościół bazuje na zasadzie tolerancji. Wydaje nam się oczywiste, że tam gdzie jest wiele religii, Państwo powinno czuwać, by współżyły one w zgodzie i pokoju. Co nie zmienia jednak faktu, ze tylko jedna religia jest prawdziwa, a inne nie. Jednak dla dobra wszystkich tolerujemy taką sytuacje.

- Co się stanie jeśli negocjacje się nie powiodą?

Mam zaufanie. Jeśli Kościół mówi dziś coś sprzecznego z tym czego nauczał wczoraj, i jeśli zmusza nas do przyjęcia tej zmiany, to powinien wytłumaczyć nam tego powód. Wierzę w nieomylność Kościoła i myślę, ze dojdziemy do prawdziwego rozwiązania.

źródło

niedziela, 25 stycznia 2009

Z cyklu: mity posoborowe - habit zakonny

Jeden z naszych czytelników spytał, czy Drugi Sobór Watykański zniósł obowiązek noszenia habitu przez zakonników, gdyż tak mu wmawiano w szkole na lekcjach religii. Oddajmy zatem głos dokumentom soborowym:

Habitus religiosus, utpote signum consecrationis, sit simplex ac modestus, pauper simul et decens, insuper valetudinis requisitis consentaneus et temporum locorumque adiunctis necnon ministerii necessitatibus accommodatus. Habitus autem tam virorum quam mulierum, qui iis normis non congruit, immutandus est.

Habit zakonny, będący znakiem konsekracji, ma być prosty i skromny, ubogi i jednocześnie estetyczny, a takoż zgodnie z wymaganiami higieny przystosowany do warunków czasu i miejsca oraz do potrzeb posługi. Ubiór zaś tak zakonników, jak i zakonnic, który nie odpowiada tym normom, trzeba zmienić.


Perfectae caritatis, N. 17; Dekret o przystosowanej odnowie życia zakonnego, Sobór Watykański II

Ekumenizm 100 lat temu


- Rozumiem, ojcze Hieronimie, że centrum Reiki zbudujemy tutaj?
- W rzeczy samej, drogi Lucjuszu.
Między kaplicą ekumeniczną a meczetem.


:-)

Dzień islamu w Kościele katolickim

Kościół posoborowy świętuje dzień islamu. A kiedy katolicy w krajach muzułmańskich będą mogli świętować, choćby w ukryciu, choćby jedną godzinę katolicyzmu w każdą niedzielę?



Meble! Ratujcie meble!

Tytułowy okrzyk wydobywa się z szafy, w której schował się kochanek ze znanego dowcipu, podczas gdy do domu wpada mąż, który chcąc przyłapać żonę in flagranti krzyczy, że wybuchł pożar. Podobna atmosfera paniki rozległa się w całym obozie posoborowia po wczorajszej publikacji dekretu Kongregacji Biskupów, praktycznie anulującego deklarację ekskomuniki zawartą w dekrecie tejże Kongregacji z 1 lipca 1988 roku. Z dnia na dzień chór "dobrych wujów" przestrzegający wiernych przed "schizmatyckimi, ekskomunikowanymi lefewrystami" stracił podstawę prawną swego żenującego pohukiwania.

Andrzej kard. Vingt-Trois na konferencji prasowej wyznał, że decyzja papieska jest dla wieku katolików ogromnym szokiem i wstrząsem. Nic dziwnego. Dość trudno się przyzwyczaić do rzeczywistości, tak odmiennej od kilkudziesięcioletniej nirwany.

Bp Norbert Brunner ze Szwajcarii już ostrzega, że posoborowy ekumenizm nie jest czymś opcjonalnym w Kościele, ale zagadnieniem fundamentalnym. Bractwo sw. Piusa X powinno zaakceptować to nauczanie Soboru. Biskup Brunner chyba się zaniedługo nieco zdziwi.

Wszystkich jednakże przebił zlaicyzowany kapłan, Gianni Gennari, znany "konserwatywny" publicysta we włoskim posoborowym dzienniku Avvenire, gdzie pisuje pod pseudonimem "Rosso Malpelo": "Policzek dla Jana Pawła II", który do samego końca "błagał" antysoborowego biskupa Marcela Lefebvre, aby nie wyświęcał nowych biskupów. Gianni Gennari, były kapłan, jest - mówiąc delikatnie "zakłopotany" i nie szczędzi słów, aby potępić anulowanie ekskomuniki zadeklarowanej przez papieża Wojtyłę 30 czerwca 1988 r. (sic!) na czterech biskupów Lefewrystów (sic!). "To tragedia, krach i kompletna katastrofa dla Kościoła!". "Jest mi wstyd za tę decyzję. Jestem rozczarowany, zbulwersowany i odczuwam niesmak!", mówi Gennari w wywiadzie dla agencji ANSA, z trudem powstrzymując zdenerwowanie i łzy oraz zapewniając, że dysponuje obszerną dokumentacją "tamtych chwil" [1988 r.] "włącznie z telegramem ówczesnego kard. Ratzingera" do Arcybiskupa Lefebvre. "Nie wiem, czy papieżowi też nie powinno być wstyd, czy zrobił to świadomie. On jest przecież wielkim teologiem i nie rozumiem, co się mogło stać? Jest mi przykro, bo go lubię" dodaje były ksiądz, obecnie żonaty publicysta Avvenire. "Nie wiem, czy ktoś po prostu nie oszukał papieża, bo tu przecież nie ma miejsca na Chrystusowe miłosierdzie. Miłosierdzie jest tylko dla tych, którzy wyrażają skruchę". A lefewryści nigdy jej nei wyrażali, mało tego "przez 40 lat mówili o papieżach zdrajcach, o fałszywej Mszy, nawet nazywali Pawła VI bękartem, rozlewając wokół jad i szerząc kalumnie"

Cóż dodać w ramach komentarza? Drodzy posoborowcy, jak widać czasy nieszczęsnego duetu Bugnini&Marini powoli acz konsekwentnie odchodzą w przeszłosć. Cóż wam pozostało? Ratujcie swoje - powstawiane do prezbiteriów - meble. Przydadzą się one na waszą emeryturę, na opał, Do Kościoła wraca porządek. Nie ma na to rady. Musicie się do tego po prostu przyzwyczaić.

sobota, 24 stycznia 2009

Można więc już mówić o pełnej komunii [z lefebrystami]

W dniu dzisiejszym Kongregacja Biskupów ogłosiła dekret, w którym uchyliła dekret deklarujący zaciągnięcie ekskomuniki z 1.7.1988 r. A zatem od dzisiaj posoborowy beton już nie może wypisywać bzdur o "schizmatykach od Lefebvre'a".

Niestety - jak widać - episkopat Niemiec w swoim oświadczeniu nadal życzy "schizmatykom" osiągnięcia "pełnej jedności". Niech o sobie najpierw pomyśli...

Bp Fellay wydał list do wiernych

Rzecznik prasowy Watykanu mówi: Można więc już mówić o pełnej komunii [z lefebrystami], choć niektóre jej aspekty powinny zostać doprecyzowane

Nie minęło 5 minut i już na stronie RV dokonano zmiany:

Papież ma nadzieję, że szybko dojdzie o pełnej komunii [z lefebrystami], choć niektóre jej aspekty powinny zostać doprecyzowane

Czekamy na opublikowanie pełnego tekstu ks. Lombardiego. Po włosku.

Pełną treść Dekretu Kongregacji ds. Biskupów oraz Komunikat Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej można już przeczytać w języku polskim na portalu Nowy Ruch Liturgiczny.

środa, 21 stycznia 2009

Mañana, mañana sale

Jeden z najlepiej poinformowanych hiszpańskich bloggerów katolickich, Franciszek Józef Ferdynand de la Cigoña na swoim blogu zamieścił informację, jakoby w dniu jutrzejszym miał zostać ogłoszony papieski dokument uchylający dekret Kongregacji Biskupów z dn. 1 lipca 1988 r. deklarujący ekskomunikę na ś+p Abpów Marcela Lefebvre i Antoniego de Castro Mayer oraz przyjmujących święcenia episkopatu biskupów: Bernarda Fellay, Bernarda Tissier de Mallerais, Ryszarda Williamson i Alfonsa de Galarreta.

Daj Boże, aby to była prawda!

Dzisiejszy Kościół potrzebuje żołnierzy, potrzebuje doborowej gwardii do walki z siłami Złego!

Sancte Pie Decime
Gloriose Patrone
Ora pro Nobis!



Aktualizacja: Znany watykanista, Andrea Tornielli na swoim blogu również potwierdza tę radosną wieść !!!

sobota, 17 stycznia 2009

Jak będzie po niemiecku: spieprzaj dziadu?

Do czego to doszło? Już nawet "reżymowy" serwis info.wiara.pl pisze w krótkich, żołnierskich słowach: Ksiądz Franciszek Trinkfaß dobrowolnie odejdzie latem z parafii Świętej Rodziny w austriackim mieście Wels, leżącym na terenie diecezji Linz. Za zgodą biskupa Ludwika Schwarza, zostanie proboszczem innego kościoła.
Ostatnie miesiące były niezwykle trudnym czasem dla Trinkfaßa. Niemożliwe okazało się znalezienie porozumienia z członkami zbuntowanej rady parafialnej, którzy przez lata przywykli do współprowadzenia nabożeństw oraz liturgii, w sposób sprzeczny z wytycznymi Rzymu. Pierwszym problemem, na jaki natknął się ksiądz, był brak odpowiedniej osoby, która mogłaby przygotować dzieci do pierwszej komunii – osoby, która sama uczęszczałaby na niedzielne msze i przystępowała do spowiedzi.
Kiedy rada odmówiła znalezienia nowej katechetki, proboszcz sam skompletował grupę ludzi, którzy mogliby przygotować dzieci. Wtedy jednak członkowie rady zaczęli zwalczać nowe osoby.
W parafii przez lata ukształtowały się osobliwe obyczaje. Ignorowano przykładowo wiele przepisów liturgicznych, korzystano z tekstów innych, niż te, na które wskazywał Mszał. Gdy przybyły do parafii w Wels w 2006 roku ksiądz Franciszek Trinkfaß postanowił przywrócić właściwe formy liturgiczne, natknął się na stanowczy opór wiernych. Nie pomogło nawet jasne stanowisko biskupa, który jednoznacznie poparł proboszcza, stwierdzając, że coś takiego, jak zmiany w liturgii, czy głoszenie niedzielnych kazań przez świeckich jest niedopuszczalne.
Członkowie rady zagrozili, że w takim razie doprowadzą parafię do finansowej ruiny. W czasie burzliwego posiedzenia rady poparł ich jeden z księży, który stwierdził, że to dobry obyczaj, by świeccy głosili kazania w Kościele. Zwrócono także uwagę, jakoby podobne zwyczaje przyjęły się w innych parafiach w Wels, w sprawy, których biskup nie ingeruje.


Jakoby... Dooobre... Może szanowna redakcja portalu wiara.pl przeszuka sobie nasze archiwum? Szczególnie polecamy parafię św. Franciszka w Wels, w której kapłan od dawna jest tylko niewiele znaczącym dodatkiem.

Czyżby posoborowiki zaczęły wreszcie zauważać, że w Kościele posoborowym władza już dawno przeszła w ręce Rad, duchowni to już tylko specjaliści ds. niektórych sakramentów, a od autorytetu biskupa ważniejsze jest saldo rachunku bankowego?

Ś+P Stefan Kisielewski zwykł był mawiać: To nie kryzys! To rezultat!

środa, 14 stycznia 2009

karzeł siedzący na ramionach olbrzyma

Jeśli tylko coś złego może się stać, to na pewno się stanie. W połowie grudnia ub. roku wyraziłem obawę, że 17 stycznia, kiedy to, zgodnie z Kalendarzem Postępowca, obchodzony jest w Polsce Dzień Judaizmu, nasi duchowi przywódcy będą uczyli nas plucia pod wiatr. No i proszę! Jeszcze nie nadszedł ten Dzień, a już pan prof. Jan Grosfeld, członek Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem, rozpoczął nauczanie. Konkretnie – objawił nam, czym jest chrześcijaństwo w stosunku do judaizmu. „Chrześcijaństwo w stosunku do judaizmu to jest coś takiego, jak karzeł siedzący na ramionach olbrzyma.(...) Ten karzeł widzi dalej – to prawda, ale bez tego olbrzyma nic nie widzi.” Czy karzeł widzi dalej, czy nie – to sprawa dyskusyjna. Jeśli jednak siedzi na ramionach olbrzyma, to jest oczywiste, że nolens volens nie tylko patrzy, ale przede wszystkim - idzie tam, gdzie podąża olbrzym, to chyba jasne. Tak jest zawsze, gdy ktoś nie stoi na własnych nogach, tylko na cudzych. I to jest chyba najważniejsza informacja, którą na Dzień Judaizmu uzyskaliśmy dzięki uprzejmości pana prof. Grosfelda.

źródło: blog Stanisława Michalkiewicza

Z kronikarskiego obowiązku informujemy, że prof. Grosfeld od 24 lat jest również katechistą Drogi Neokatechumenalnej. Ciekawe, czy w swojej wspólnocie naucza podobnych głupot?

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Neokatechezy wydane drukiem

Otrzymaliśmy korespondencję od pana Marcina Dybowskiego z Wydawnictwa "Antyk":

Ostatnio nadane statuty neokatechumenatu wciąż nie zawierają integralnie tekstu katechez a jedynie odwołują się do nieistniejącego jeszcze "Dyrektorium katechetycznego", które to "dyrektorium" ma zawierać poprawione katechezy neokatechumenatu). Między innymi ze względu na to, iż termin "poprawienia" owych katechez trwa już KILKANAŚCIE lat a neokatechumenat rżnie Palikota w tej sprawie (a byle studentowi teologii zajęłoby to parę miesięcy by wykreślić to co jest herezją i poprawić to co jest niejasnością) postanowiłem ujawnić drukiem te tajne dokumenty neokatechumenatu, które posiadam. Teologowie i naukowcy mogą teraz studiować wypowiedzi Kiko i Carmen. A gdy będzie ogłoszone wreszcie owo "Dyrektorium..." będzie można ocenić różnice. Księga w formacie A4 zawiera 480 stron fotokopii dokumentów ("Katechezy" oraz "Konwiwencja"). Tak jak dziś historycy zgłębiają historię Kościoła piętnując okres symonii i nepotyzmu, tak i w przyszłości zapewne ocenią ten współczesny nam nieszczęśliwy okres, w którym rozpatrywanie sprawy ortodoksyjności neokatechumenatu jest utrudnione lub wręcz niemożliwe, bowiem instytucja powołana do tego by stać na straży depozytu wiary, jest haniebnie niewrażliwa na PRAWDĘ ze względu na "finansowe łożenie neokatechumenatu na hierarchię" (jak to bez ogródek napisał kard. Glemp w swym liście do bpa Kraszewskiego, gdy ten ostatni ośmielił się skrytykować neokatechumenat za błędy doktrynalne, określając je jako neoluteranizm).

http://www.ksiegarnia.antyk.org.pl/x_C_Za.html?P2=katechezy&P1=Nazwa&szukaj.x=0&szukaj.y=0

Na okładce wykorzystalem motyw tronu papieskiego, jaki w Jerozolimie przygotował Kiko na spotkanie Ojca Świętego z mlodzieżą.


Ze swej strony zachęcamy do zakupu i lektury. Najlepiej z Katechizmem Kościoła Katolickiego w drugiej ręce.

sobota, 10 stycznia 2009

Kaplice lotniskowe w Brukseli

Na początek - posoborowa kaplica katolicka:

Jak widać "ołtarz" jest w niej wykonany z materiału "szlachetnego i trwałego", oraz "godnego tajemnic, jakie będą na nim sprawowane", czyli z fragmentu klapy wymontowanej ze skrzydła samolotu. Po lewej stronie widzimy klęcznik ustawiony w celu umożliwienia adoracji flagi europejskiej. Niestety, przed tabernakulum klęcznika nie przewidziano.

Z kronikarskiego obowiązku zajrzyjmy jeszcze do sąsiednich kaplic w tym samym porcie lotniczym:

prawosławnej:

i protestanckiej:

środa, 7 stycznia 2009

"Duch Asyżu" będzie straszyć w Krakowie

J.Em. Stanisław kard. Dziwisz podczas konferencji otwarcia Spotkania “Cywilizacja pokoju: religie i kultury w dialogu” (Nikozja, 16 listopada 2008) wygłosił kuriozalne przemówienie, którego fragmenty pozwalamy sobie przytoczyć:

Pewnego dnia w roku 1986 papież [Jan Paweł II] wyznał mi: “Modlitwa wszystkich religii o pokój, tego nam potrzeba! Wielkiego wołania o pokój do Boga”. Stąd też wybór Asyżu, miasta św. Franciszka, jako idealnego miejsca na zgodne wzywanie Boga przez wyznawców różnych religii.

Asyż nie miał pozostać wydarzeniem jednostkowym. Dwa dni po pamiętnym 27. października 1986 papież zachęcał do tego, aby nie zapominać proroctwa z Asyżu mówiąc: „Kontynuujmy głoszenie orędzia pokoju. Żyjmy duchem Asyżu”. W ten sposób Jan Paweł II przyjął z zadowoleniem i wspierał od samego początku inicjatywę Wspólnoty Sant’Egidio, polegającą na organizowaniu każdego roku spotkania modlitwy o pokój w “duchu Asyżu”. (...)

na zdjęciu: Asyż 1986: Wikariusz Chrystusowy posadzony karnie między heretyki, schizmatyki, szamany i inne pogany

Jan Paweł II wciąż kroczy wraz z nami w“duchu Asyżu”. Z tego powodu, drodzy przyjaciele, chciałbym skierować do Was zaproszenie: przyjedźcie w przyszłym roku do Krakowa! Uczyńcie to w imię Jana Pawła II. To jest jego miasto, które tak bardzo kochał!

Są też jednak inne ważne powody, dla których kieruję do Was to zaproszenie. W roku 2009 przypada siedemdziesiąta rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. 1 września 1939 roku, poprzez inwazję na Polskę, rozpoczęła się wojna. W siedemdziesiąt lat od tego nieludzkiego wydarzenia, w trakcie którego uzbrojeni ludzie weszli na naszą ziemię, wy przybądźcie do Polski jako pielgrzymi pokoju. W Polsce pamięć o II-ej Wojnie Światowej jest wciąż żywa i widoczna. Jest tu miejsce, które bardziej niż jakiekolwiek inne przedstawia horror wojny, rasizmu i zła: Auschwitz. Z tego powodu proponuję Wam, aby nasza przyszłoroczna pielgrzymka miała w tamtym miejscu jeden ze swoich etapów. Nie wolno nam zapomnieć. Mamy obowiązek pamiętać i wspominać!

Ale jest też inna ważna rocznica: rok 1989. Był to rok rozstrzygający dla Polski i całej Europy Wschodniej. Rok wolności dla wielu narodów europejskich i źródło nadziei na zbudowanie bardziej ludzkiego i sprawiedliwego świata.

Jesteście zatem mile widziani w Krakowie! Jako arcybiskup tego starego miasta, usytuowanego w sercu Europy, przesiąkniętego pamięcią Sługi Bożego Jana Pawła II oraz bogatego w długą i bolesną historię, zapewniam Was, że zostaniecie w nim gorąco i serdecznie przyjęci. Do zobaczenia w przyszłym roku!


Jak widać, imię naszego Pana Jezusa Chrystusa nie pada w tym przemówieniu ani razu. Za to dowiadujemy się, że Polskę w 1939 r. napadli "uzbrojeni ludzie" (no bo przecież w imię walki z rasizmem i ksenofobią nie wypada ich nazwać po narodowości), że celem modlitwy multi-kulti będzie "zgodne wzywanie Boga" (to znaczy wyznawcy Długiego Banana modląc się do Długiego Banana modlą się tak naprawdę do Trójjedynego Boga, a szaman zarzynający koguta uwielbia w ten sposób św. Piotra?) oraz dowiadujemy się, że w 1989 r., gdy bankrutująca partia komunistyczna oddała po dobroci władzę sprawdzonym od lat konfidentom, zaczęto budować "bardziej ludzki świat". Co do "gorącego przyjęcia" - brat Hieronim płonącej żagwi już nie przyniesie i nie poda, ale mam nadzieję, że Polacy chwycą za różańce i wybłagają u Hetmanki Niebieskiej, aby impreza powyższa połączona zapewne z masowymi profanacjami - się po prostu nie odbyła. Że katolicy uczynią to nie "w imię Jana Pawła II", tylko "w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". A zdanie: Modlitwa wszystkich religii o pokój, tego nam potrzeba! mogę jedynie skomentować słowami: NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ!

W Gazecie Wybiórczej znajdujemy informację potwierdzającą powyższe zamiary:

To będzie wydarzenie światowej rangi. Mamy nadzieję, że do Krakowa zjadą przedstawiciele wszystkich religii, by wspólnie modlić się o pokój. Trudno jeszcze dziś mówić o tym, ile dokładnie osób będziemy gościli, ale spodziewamy się około 500 hierarchów - zapowiada ks. Robert Nęcek, rzecznik krakowskiej kurii.

Ciekawe, czy przyjadą również animiści i pozarzynają rytualnie kilka kurczaków na którymś z bocznych ołtarzy, jak to czynili w Asyżu? Czy buddyści ustawią na konfesji św. Stanisława figurkę swojego bożka-grubaska, a "kapłani" Voo-Doo będą mantrować wespół z dominikanami odmawiającymi brewiarz? A może doczekamy się i muezzina zwołującego z wieży mariackiej do bisurmańskiej modlitwy?

Wydarzenie światowej rangi... Niech żyje skromność i pokora.

A król Jan Sobieski, który w Roku Pańskim 1683 pogonił pod Wiedniem pogańską hołotę, zapewne w grobie się przewraca...


Asyż 1986 r.
Posąg bożka Buddy w szklanym kloszu postawionym na tabernakulum stojącym na ołtarzu kościoła św. Piotra w Asyżu. Poganie w pomarańczowych piżamach biją pokłony swojemu bałwanowi.




wtorek, 6 stycznia 2009

Msza święta firmowa po maltańsku

Na jednym z blogów znaleźliśmy przerażający opis jednej ze Mszy świętych, która została odprawiona na malowniczej Malcie:

20:17:29 2005-05-30
Zgorszenie (the most beautiful thing this side of Heaven????????)

Od tygodnia po mojej pracy rozsyłane były e-maile przypominające o tym, ze dziś w południe mamy mieć odprawianą Mszę Św. w intencji duszy zmarłego przed rokiem brata jednego z naszych fotografow. Msze odprawiane są u nas w pracy co jakiś czas, ale do tej pory albo mnie nie było w kraju, albo odwoływano je w ostatniej chwili, więc była to moja pierwsza Msza Św. w MCR (The Malta Centre for Restoration).

Gdy weszłam do pomieszczenia przerobionego doraźnie na kaplicę, siedziało już w niej jakieś 20 osob. Za stołem przerobionym na ołtarz siedział ksiądz i wyglądał jak przewodniczący obrad. Na ołtarzu po mojej lewej stronie stały 2 butelki 0,33 l po wodzie mineralnej z oryginalnymi etykietkami, w jednej była woda, a w drugiej wino. Obok stały jeden na drugim dwa plastikowe pojemniki po margarynie, które najprawdopodobniej zawierały... niekonsekrowane (mam nadzieję) hostie. Po prawej stronie stał krucyfiks z 2-ma świeczkami, a za krucyfiksem leżała... komórka.

Ksiądz rozpoczął Mszę Św., więc wstałam, po czym zarówno ksiądz, jak i siedzący wokół mnie ludzie zaczęli mnie sadzać na nowo informując mnie, że Msza Św. będzie... na siedząco... Już w tym momencie cała się w sobie skurczyłam i zrobiło mi się niedobrze, i zaczęłam żałować, ze przyszłam na tę Mszę Św... Ewangelia na siedząco... kazanie było o monitorze komputera (jako o oknie do nieba... ???) – ksiądz wyjaśnił to specjalnie dla mnie po angielsku, bo wszystko inne było po maltańsku (i byłam jedyną nie-Maltanką na sali)... modlitwa powszechna była na siedząco... ofiarowanie... ksiądz nadal siedzi... (zerkając co chwila na komórkę)... Przeistoczenie... KSIĄDZ NADAL SIEDZI!!! NA SIEDZĄCO CELEBRUJE NAJCUDOWNIEJSZĄ PRZEMIANĘ CHLEBA I WINA W CIAŁO I KREW CHRYSTUSA!!! NA SIEDZĄCO SKŁADA PRZENAJŚWIĘTSZĄ OFIARĘ Z JEGO CIAŁA I JEGO KRWI!!! Uklękłam na Przeistoczenie (a wraz ze mną może 2-3 osoby) i nie wiedziałam, co mam powiedzieć Ukrzyżowanemu, w jakich słowach błagać o przebaczenie za to okropne znieważenie, jakie się właśnie dokonuje... Ojcze Nasz na siedząco... (ksiądz w dalszym ciągu zerka co chwilę na komórkę)... potem był znak pokoju. Na znak pokoju ksiądz podniósł się ze swojego krzesła i... podszedł do każdego ze zgromadzonych wiernych, by uścisnąć mu/jej dłoń... po czym wrócił do ołtarza, usiadł i zaintonował dalsze modlitwy, w tym Baranku Boży... na siedząco. Potem powiedział, że będzie rozdawał Komunię Św. pod 2-ma postaciami, ale uprzedza, że wino ma kwaskowaty smak, więc Komunia Św. może „smakować trochę dziwnie”, więc jeśliby ktoś nie chciał, to ma księdzu dać znać przed przystąpieniem do Stołu Pańskiego... za chwilę uformowała się kolejka, a ksiądz rozdawał Komunię Św... na siedząco... i rzeczywiście dawał mi dziwne znaki głową pytając, pod iloma postaciami chcę przyjąć Komunię Św... Błogosławieństwo też było na siedząco i ksiądz nawet nie dopił kielicha, ani nie umył naczyń liturgicznych, więc nawet nie wiem, co zrobił potem z Ciałem i Krwią Chrystusa...

Nie zdzierżyłam. Po Mszy Św. (??) podeszłam do (siedzącego nadal za ołtarzem) księdza i powiedziałam mu, że nie chcę go urazić, ale była to najtrudniejsza Msza Św. w moim życiu i że bardzo go proszę, aby nigdy więcej w życiu nie celebrowal Mszy Św. w ten sposób, bo ma to jak najgorszy wpływ na wiernych, bo jest to karygodne i niewybaczalne zgorszenie i znieważenie Chrystusa, i że Najświętsza Ofiara powinna być sprawowana tak godnie, jak tylko jest to możliwe, a dziś na moich oczach działo się coś dokładnie odwrotnego i przerażającego.

Ksiądz zachował stoicki spokój i stwierdził, że się nie obraził, bo przecież mam prawo do własnej opinii...


Sam nie znajduję słów, którymi mógłbym to skomentować...

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Czy Męka Chrystusa Pana była rentowna?

za Gazetą Wyborczą: W mieście Gela na Sycylii ksiądz nie odprawił mszy, ponieważ uznał ją za "nierentowną". Na wyznaczoną godzinę do kościoła przyszedł bowiem tylko jeden wierny. Ksiądz uświadomił wiernemu, że to, co da na tacę, nie pokryje kosztów oświetlenia kościoła i nagłośnienia. Poradził mu, aby poszedł do pobliskiej katedry, gdzie właśnie rozpoczęła się suma. Mężczyzna posłusznie dostosował się do rady proboszcza, który tymczasem powrócił na plebanię. Szybko jednak ją opuścił, gdyż z kościoła dochodzić zaczęły wrzaski i krzyki. Była to grupa osób, które zamówiły mszę za zmarłego krewnego i widząc, że nie ma nikogo przy ołtarzu, zaczęły głośno protestować. Proboszcz z całym spokojem wytknął im spóźnienie, po czym opowiedział o wiernym odesłanym do innego kościoła. - Jakbym wyglądał wobec tego człowieka, gdybym odprawił teraz mszę dla was? - pytał ksiądz, zdecydowany nie zmieniać wcześniejszej decyzji. Wierni zapowiedzieli, że pójdą na skargę do biskupa.

Tutaj znajdziemy opis historii po włosku i relację telewizyjną.

Znając swoiste poczucie humoru niektórych posoborowych biskupów, nakaże on oddać wiernym stypendium mszalne zamiast odprawić zamówioną Mszę świętą... Swoją drogą - czyżby dla Novusa zaczęto wprowadzać pojęcie "stabilnej grupy wiernych zapewniającej opłacalność"? Pomódlmy się za księdza-apostatę!

Szalikowcy na Jasnej Górze!

Czyli kolejni kapłani, którym Dom Boży pomylił się ze stadionem sportowym, a Najświętsza Ofiara - z meczem piłkarskim. (Zdjęcia posiadają © Biura Prasowego Jasnej Góry)







Żadna postępowa Msza święta nie może się obyć bez "chórku" i gitar.



No i oczywiście komedianci - koncelebransi muszą się złapać za rąsie na Ojcze nasz...
Hallo, Ojciec nasz jest za plecami księdza dobrodzieja, w cyborium, w kielichu i w tabernakulum! Swoją drogą, dlaczego główny celebrans nie ma szaliczka? Zbytnio by raził? A może tylko dlatego, że celebrans musiałby w ten sposób faworyzować jeden z klubów piłkarskich?


Jak widać, główny celebrans albo jest ignorantem, albo nie zna obowiązujących przepisów liturgicznych (IGMR 150), które nie wspominają ani słowem o zwracaniu się kapłana do ludu przy elewacji Postaci Eucharystycznych, jak to ma miejsce np. przed Komunią świętą (IGMR 157). Ale z drugiej strony, czy po kapłanach-szalikowcach można się spodziewać dogłębnej znajomości Zwykłej Formy Rytu Rzymskiego?


Maryjo Częstochowska,
Wstawiaj się za naszymi kapłanami u Twojego Syna,
a naszego Pana, Jezusa Chrystusa!

sobota, 3 stycznia 2009

Z cyklu: są jeszcze normalni proboszczowie

Ks. prał. Józef F. Schaedel, wikariusz generalny kurii metropolitalnej w Indianapolis i proboszcz parafii Matki Bożej Różańcowej w tymże mieście, w swoim ostatnim parafialnym biuletynie informacyjnym zawarł następujące przemyślenia:

Kilka osób pytało mnie o Znak Pokoju. Zauważyły, że podczas większości Mszy świętych celebrowanych w Zwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego omijam wezwanie Przekażcie sobie Znak Pokoju. Wiele osób dziękowało mi za to ominięcie, jakoś nikt nie protestował, a kilka osób z ciekawości spytało o przyczynę tej rezygnacji.

Przejdźmy więc do wyjaśnienia, dlaczego: otóż, w Zwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego przekazanie sobie Znaku Pokoju, jak również wiele innych spraw jest tylko opcjonalnych (...) takich, jak dzwonienie dzwonkami przez ministrantów, używanie pateny podczas Komunii świętej wiernych *), dziewczęta służące przy ołtarzu, celebracja twarzą do ludu, nadzwyczajni szafarze Komunii Świętej, a nawet celebrowanie w języku innym niż łaciński. To wszystko - a nawet jeszcze więcej - jest tylko opcjonalne. Zawsze było opcjonalne. Jak wszyscy wiemy, ostatnimi czasy niektóre z tych "przysmaków" zostały nam na siłę wepchnięte do gardeł, jakby były co najmniej poleceniami samego Chrystusa umierającego na Krzyżu, spisanymi przez Apostolską Komisję Liturgiczną na Kalwarii. A to przecież nieprawda! Nasz obecny Ojciec święty, Benedykt XVI, nareszcie pomaga nam to wszystko wyjaśnić.

Od początku reformy liturgicznej 1969 r. niektórzy ludzie po prostu nie akceptują przekazywania Znaku Pokoju, a przynajmniej momentu w liturgii, w którym tenże Znak jest przekazywany. Jest to sama w sobie głęboka myśl: uczynienie pokoju między swoimi sąsiadami, zanim przystąpimy do ołtarza do Komunii Świętej. Obecnie jednak zbyt często gest ten zmienia się w "róbta co chceta", naruszając uroczysty charakter oczekiwania na przyjęcie Komunii świętej. Niektórzy z wiernych podczas tego obrzędu swoim zachowaniem przypominają bardziej polityków podczas gorączki kampanii wyborczej.

Niektórzy ludzie sprzeciwiają się temu gestowi z powodów zdrowotnych, kiedy widzą, gdy ich sąsiad z lawki kaszle zakrywając usta rękami, albo kicha i wyciera palcami nos, a potem tą samą ręką chce przekazać Znak Pokoju. W niektórych diecezjach, w których szalały epidemie wirusowe, biskupi wezwali nawet kapłanów do powstrzymania się od wzywania wiernych do przekazania Znaku Pokoju, aż względy zdrowotne pozwolą na nieskrępowane uściski dłoni.

Osobiście nie potrafię się ostatecznie zdecydować, czy całkowicie zrezygnować z tego gestu. Kiedy w seminarium uczyłem się celebracji Mszy świętej, byliśmy nauczani, aby zawsze wzywać do przekazywania Znaku Pokoju. Jakkolwiek po kilku latach zacząłem zauważać, że to wielokrotnie nie ma sensu. Zacząłem również pomijać to wezwanie podczas Mszy świętych celebrowanych w dni powszednie, kiedy wiernych w kościele jest niewielu i są rozproszeni po całej nawie. Gdyby naprawdę byli zainteresowani okazaniem sobie pokoju i przyjaźni, to przecież staraliby się usiąść w kościele blisko siebie!

Obecnie cała koncepcja Znaku Pokoju, celowości jego stosowania i jego miejsca w liturgii, jest szczegółowo badana przez Watykan, który chce dokonać pewnych zmian. Tak sobie więc myślę - skoro nawet sam Papież nie jest pewien, czy ten gest powinien być częścią liturgii, to kimże ja jestem, aby się tym jeszcze bardziej przejmować? Jeśli celebrans nie powie Przekażcie sobie znak pokoju, przekażcie go sami, jeśli chcecie, swoim sąsiadom z ławki. Nikt wam tego nie zabrania! Jeśli brak wezwania celebransa miałby powodować u was zniecierpliwienie, niespokojność, nieprzespane noce, czy prowadzić do utraty wiary, znam kilku dobrych psychoterapeutów, których mogę wam polecić.

Uprzejmie przepraszam wszystkich tych, którzy czytają te moje wypociny, którzy oczekiwali kolejnego traktatu teologicznego na temat znaczenia Bożego Narodzenia i Wcielenia, a trafili na zwyczajowe marudzenie starego prałata. Wybaczcie mu jego silenie się na bycie dowcipnym, Tak, czasami zdarza mu się pomyśleć o czymś poważnym.


*) tutaj musimy doprecyzować - we Mszach, podczas których udzielana jest ludowi Komunia święta, stosowanie pateny komunijnej jest obowiązkowe - cf. RS93.

Zauważmy, że i my w ubiegłym roku przypominaliśmy, iż gest "Znaku Pokoju" jest opcjonalny. Docierają do nas słuchy, że już kilkunastu polskich kapłanów przestało wzywać na odprawianych przez siebie Mszach do przekazania tegoż znaku. I świat się nie zawalił. Przypominaliśmy również, że rzekomy nakaz celebracji w języku narodowym i nakaz celebracji twarzą do ludu to też tylko posoborowe mity rozpowszechniane przez niedouczonych wykładowców liturgiki.

Proszę zwrócić dodatkowo uwagę, że mimo iż ks. prałat został wyświęcony w 1982 r., to Novusa w tej parafii sprawuje się tylko w soboty i niedziele, za to codziennie sprawowane są jedna lub dwie Msze "po staremu" (proboszczowi pomaga wikary z Bractwa sw. Piotra - w Polsce rozwiązanie raczej nie do pomyślenia), a średnia z niedzielnej tacy wynosi ponad 11$ na osobę (włącznie z niemowlętami). Malkontentom odpowiem, że znam kościoły w Polsce, gdzie w każdą niedzielę uzyskuje się podobny wynik. Oczywiście podczas Mszy "po staremu".

W parafii w Indianapolis od kilku lat trwają prace renowacyjne, m.in. odbudowa przedsoborowego ołtarza, balasek i witraży usuniętych przez barbarz... to znaczy, chciałem powiedzieć: poprzedniego proboszcza. Niektórzy starają się krytykować zamiary obecnego duszpasterza, o czym czytamy w tymże samym biuletynie parafialnym:

W zeszły weekend spotkałem pewną osobę, której nie podobają się prace restauracyjne prowadzone w kościele. Nie pamiętam dokładnie wszystkiego, o czym smuciła, ale nie miała nic dobrego do powiedzenia o naszej pracy. Szybko pokazałem jej jedną z części świątyni, która została niedawno przepięknie odrestaurowana - w nadziei, że się jej spodoba: drzwi.

czwartek, 1 stycznia 2009

Czy Donald Tusk jest katolikiem?

Jak donosi onet.pl, Donald Tusk pytany jaki będzie rozpoczęty właśnie nowy rok (...) przyznał, że z pewną ulgę wysłuchał w środę w jednej z sylwestrowych audycji telewizyjnych uwagi pani astrolog, która powiedziała, że Polska będzie się miała dobrze, bo wchodzi w znak byka. A ja też jestem byk - nie w sensie postury, tylko spod znaku byka. Więc pomyślałem sobie, że to jest dobre wróżenie.

Drodzy Czytelnicy, urodzeni pod znakiem Krzyża Chrystusowego, pomódlmy się za naszą Ojczyznę i za rządzących nami apostatów