czwartek, 14 stycznia 2010

kardynał kondomiarz i... aborcjonista

Temat trochę stary (z kwietnia 2009), ale zamieszczam go z kronikarskiego obowiązku

Jan Klaudiusz kard. Turcotte w wywiadzie dla Le Devoir doznając nagłego ataku demencji starczej (jest to wytłumaczenie uprzejme, wytłumaczeniem nieuprzejmym byłoby stwierdzenie, że on naprawdę tak uważa), komentując sprawę wyabortowania dziecka u dziewięciolatki z Brazylii, przyrównał aborcję do obrony koniecznej przed napastnikiem i stwierdził m.in.:

Personnellement, je suis contre le meurtre, mais je peux comprendre que, à certains moments, une personne qui est attaquée puisse en tuer une autre pour se défendre; ça ne veut pas dire que je suis pour le meurtre. Je suis contre l'avortement, mais je peux comprendre que, dans certains cas, on n'a presque pas d'autre choix que de le pratiquer.

Osobiście jestem przeciwnikiem zabijania, ale mogę zrozumieć, że czasami ktoś, kto jest atakowany, może zabić drugiego człowieka w obronie własnej, ale to nie znaczy, że jestem za zabijaniem. Jestem przeciwny aborcji, ale mogę zrozumieć, że w niektórych przypadkach, praktycznie nie ma innego wyboru niż jej dokonanie.

Komentując przytoczone przez redaktora papieskie słowa potępiające używanie prezerwatyw, Jego Eminencja stwierdził:

[on a sorti ces propos de leur contexte ] (...) Comme si le pape avait dit qu'il ne fallait pas utiliser les condoms. Voyons donc! Quand quelqu'un a le sida, c'est son devoir de protéger les personnes avec lesquelles il a des relations.

[wyrywacie słowa z kontekstu] (...) tak, jakby papież powiedział: nie wolno używać prezerwatyw. Gdzie tam! Jeśli ktoś ma AIDS, to jego obowiązkiem jest ochrona tych, z którymi żyje w związku.

Kyrie eleison!

-----

W sprawie «wskazań lekarskich lub terapeutycznych» - by użyć tych określeń - wyraziliśmy już, Czcigodni Bracia, głębokie swoje współczucie dla takiej matki, której w spełnieniu obowiązku naturalnego zagrażają choroby a nawet śmierć. Lecz jakiż kiedykolwiek przytoczyć można powód dla usprawiedliwienia zamierzonego zabójstwa niewinnego dziecięcia? A przecież o to tu chodzi. I czy ono godzi w życie matki, czy w życie dziecka, zawsze sprzeciwia się przykazaniu Bożemu i głosowi przyrodzonemu: «Nie zabijaj». Życie dziecięcia tak samo jest święte, jak życie matki. Stłumić go nikt, nawet państwo, nigdy nie będzie miało prawa. Niedorzecznie bardzo przywodzi się przeciw tym niewinnym istotom prawo miecza, gdyż ono obejmuje jedynie winnych. Nie wchodzi tu także w grę zasada godziwości krwawej obrony przeciw napastnikowi (któż bowiem niewinne takie maleństwo mógłby nazwać napastnikiem?). Niema też żadnego tak zw. prawa «bezwzględnej konieczności», któreby mogło usprawiedliwić uśmiercenie niewinnego dziecka. Zasługują zatem na pochwałę owi sumienni i doświadczeni lekarze, którzy starają się życie matki i życie dziecięcia zachować i obronić. Niegodnymi natomiast okazaliby się szlachetnego miana i tytułu lekarskiego ci, którzyby ze względów leczniczych albo przez niewłaściwe współczucie nastawali na życie matki lub płodu.
Pius XI, Castii connubii