poniedziałek, 8 listopada 2010

Autostradą do Nieba: Chrzest

Publikujemy kolejny z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce.

Odcinek II - Chrzest


Rok Pański 1954


i znowu mamy przystępny wykład katechizmowy: Chrzest gładzi grzech pierworodny, a u dorosłych (w sensie: u osób, które osiągnęły wiek rozeznania) - także grzechy uczynkowe, jak również wszelkie kary doczesne i wieczne, na jakie człowiek swojem życiem zasłużył; uzdalnia człowieka do nowego życia (do którego człowiek bez Bożej Łaski jest immanentnie niezdolny) oraz na duszy wyciska niezatarte znamię chrześcijańskie.
Dowiadujemy się, że Chrzest jest potrzebny do zbawienia, więc Kościół przestrzega nas przed straszną odpowiedzialnością przed Bogiem zaciąganą przez rodziców, którzy są winni dopuszczenia do śmierci swojego dziecka bez Chrztu. Biada rodzicom, przez których zaniechanie dusze tych dzieci wędrują do piekła!
Modlitewnik wspomina również o możliwości ochrzczenia w nagłej potrzebie, zawsze jednak zachowując odpowiednią formę (mówiąc wyraźnie i z uwagą), należytą materię i właściwą intencję, a więc podstawowe warunki ważności każdego z sakramentów. We wstępie podano również przebieg tegoż obrzędu, ograniczonego do minimum wymaganego do ważności sakramentu. W tym wymóg polania czoła (a nie np. włosów), aby koniecznie woda (prawdziwa) dotarła do skóry ciała.
Rodzicami chrzestnymi mogą być wyłącznie dobrzy katolicy. Dobrzy, czyli zdatni do pełnienia tej odpowiedzialnej roli, podług osądu swojego proboszcza. Katolicy, czyli osoby ochrzczone, praktykujące swoją Wiarę na codzień.

"Ustanowione od najdawniejszych czasów, wzniosłe obrzędy" Chrztu (których bez ważnej przyczyny opuszczać nie wolno) zaczynają się w przedsionku kościoła, a kapłan ma nałożoną stułę koloru fioletowego, którą po serii egzorcyzmów i modlitw przed samym obrzędem sakramentalnym odwróci na stronę białą. Dziecko jest trzymane przez rodziców chrzestnych. Rodzice biologiczni nierzadko pozostawali w domu przygotowując ucztę dla gości. Sam obrzęd Chrztu świętego z zasady odbywał się poza Mszą świętą, w kilkuosobowym gronie, w pustym kościele.
Szafarz chrztu pytał rodziców chrzestnych reprezentujących dziecko:
Czego ŻĄDASZ od Kościoła?
Padała odpowiedź:
WIARY!
Na kolejne pytanie:
Co ci daje wiara?
Chrzestni odpowiadali;
Życie wieczne!
Jakże to dramatycznie kontrastuje z popsutym, posoborowym obrzędem, podczas którego rodzice i chrzestni nierzadko nawet nie wiedzą, po co się przyjmuje ten sakrament...



Rok Pański 1962



jak widać - nic się nie zmieniło.



Rok Pański 1972


Jak widzimy, w 1972 r. z modlitewnika znika nam akapit o "ustanowionych od najdawniejszych czasów" obrzędach Chrztu, "których bez ważnej przyczyny opuszczać nie wolno". Dzieje się tak dlatego, że niektóre z przedsoborowych obrzędów zostały w międzyczasie uznane za opcjonalne. Ceremonia nadal rozpoczyna się w przedsionku kościoła, ale część obrzędów można już opuszczać. A skoro można, to się je zaczyna opuszczać. Z lenistwa.



Rok Pański 1973



No i mamy kolejny owoc posoborowia. O tym, że Chrzest gładzi "wszystkie grzechy, a także pierworodny" dowiadujemy się niejako przy okazji, po nieco przegadanym wstępie. O zgładzeniu wszelkich kar doczesnych i wiecznych - cisza. O wyciśnięciu na duszy niezatartego znamienia - ani słowa!
Nie dowiadujemy się już, że Chrzest jest potrzebny do zbawienia, ale ze względu na "godność i znaczenie Chrztu" Kościół przestrzega nas przed wielką odpowiedzialnością przed Bogiem zaciąganą przez rodziców, którzy są winni dopuszczenia do śmierci swojego dziecka bez Chrztu. Czy autorzy naprawdę nie widzą różnicy między przymiotnikami wielki a straszny?
Modlitewnik podaje w dalszej części obrzęd udzielenia sakramentu chrztu w razie konieczności, przy braku kapłana. Obrzęd, w którego skład wchodzi... Liturgia Słowa! Wiadomo, jak dziecko umera, to czas się nie liczy... O wymogu zachowania odpowiedniej formy, użycia należytej materii i wzbudzenia właściwej intencji u szafarza - ani słowa.
Za to pojawia się kuriozalny zapis o tym, iż "Chrzest jest sakramentem wiary rodziców, chrzestnych, krewnych i sąsiadów" (sic!). Generalnie jest położony widoczny nacisk na to, aby na zbiorową ceremonię do kościoła przywaliło jak najwięcej ludzi. Stąd w obrzędach przed chrztem pojawia się kuriozalne zdanie do "drogich dzieci" o "wspólnocie chrześcijańskiej", która "przyjmuje was z wielką radością". Proszę zauważyć, że w "starym" rycie to kapłan kładąc na jednym dziecku swoją stułę, a więc widoczny symbol urzędowej władzy, wprowadza jak najbardziej fizycznie jedno dziecko z przedsionka do wnętrza Kościoła. Podczas tej "podróży" przez nawę, rodzice chrzestni w imieniu dziecka odmawiają Credo. Jakże wymowna symbolika. Owca wiedziona przez swego pasterza, będąca wręcz u pasterza "na uwięzi", przystępuje do Niebieskiego Stada! W posoborowym, popsutym rycie mamy za to "przyjęcie do grona przez kolektyw", niejako przez aklamację.
Według modlitewnika z 1973 r. rodzice i rodzice chrzestni (którzy muszą być praktykującymi katolikami) winni się zgłosić do parafii jeszcze przed narodzeniem dziecka, ustalić termin chrztu i odbyć "nauki przedchrzcielne" oraz "przygotować się do katolickiego wychowania dziecka" (rozumiem, że praktykujący katolicy nie znają katechizmu, stąd te nauki przed chrztem?) W dawnych czasach, gdy chrztu świętego udzielano poza Mszą świętą, nie trzeba było ustalać żadnych terminów. Po prostu przynosiło się dziecko, a proboszcz albo wikary chrzcił w dogodnym dla stron czasie. W posoborowiu trzeba się zwykle dopasować do jednej niedzieli w miesiącu, podczas której urządza się masówkę i chrzci hurtowo kilkoro niemowlaków. Kolektyw przyjmuje nowych w poczet członków wyłącznie na walnych zebraniach, To nawet ma sens!

Posoborowe "odnowione" obrzędy Chrztu odbywają się w całości w "oznaczonym miejscu kościoła (przedsionku, zakrystii lub kaplicy)". Stuła oczywiście od początku jest biała, a żadnych egzorcyzmów się nad dzieckiem nie odprawia, aby co bardziej wrażliwe osoby nie dostały apopleksji.
Szafarz chrztu pyta rodziców i chrzestnych:
O co PROSICIE Kościół Boży?
Rodzice mogą odpowiedzieć wariantowo:
O chrzest/wiarę/przyjęcie do Kościoła/o życie wieczne/o łaskę Chrystusa

Znajomy wikary przysięga, że słyszał już inne odpowiedzi, np. "o zdrowie", "o siłę", "o radość życia"...


Rok Pański 1985


jak widać, pojawił się wymóg, aby chrzestni byli bierzmowani. Pojawiła się też nieśmiała sugestia, że "pełna przynależność do Kościoła" dokonuje się przez Chrzest, Bierzmowanie i udział w Eucharystii, co jest nieprawdą, gdyż warunki pełnej przynależności do Kościoła są dwa:
1) przyjąć ważnie Chrzest św.
2) nie być ekskomunikowanym